Ten tragiczny wypadek zmienił nasze życie. Nasz 19-letni syn odszedł, a my musieliśmy spełnić jego ostatnią wolę, choć nikt nie był na to gotowy…
Nasz syn, Bartek, miał zaledwie 19 lat, całe życie przed sobą. Był pełen energii, pomysłów, planów. Jak każdy młody człowiek, chciał odkrywać świat, poznawać nowych ludzi, spełniać marzenia. To był ciepły, letni wieczór, kiedy po raz ostatni widziałam go żywego. Wyszedł z domu pełen radości, umówiony ze znajomymi. Obiecał, że wróci na kolację. Ale tamtej nocy nasze życie miało się zmienić na zawsze.
Telefon zadzwonił późno, a ja natychmiast poczułam w sercu coś złego. Kiedy usłyszałam głos policjanta, wiedziałam, że stało się coś strasznego. „Był wypadek” – powiedział. Bartek nie przeżył. Nasz świat się zawalił.
Trudne dni po wypadku
Czas po wypadku był jednym wielkim, nierzeczywistym koszmarem. Próbowaliśmy z mężem znaleźć siłę, by zrozumieć, jak mogło do tego dojść. Jechali z przyjaciółmi, wracali z koncertu. Kierowca stracił kontrolę nad samochodem, a pojazd zjechał z drogi. Tylko my dwójka przeżyliśmy, bo Bartek siedział na miejscu, które przyjęło na siebie cały impakt. W ciągu jednej chwili nasza rodzina rozpadła się na kawałki.
Pogrzeb był najtrudniejszym dniem w naszym życiu. Ale nawet wtedy nie wiedzieliśmy, że Bartek miał ostatnią wolę, którą musieliśmy spełnić. Dowiedzieliśmy się o tym dopiero później, kiedy znaleźliśmy w jego pokoju coś, co zmieniło naszą żałobę w nową walkę.
Ostatnia wola
W szufladzie, gdzie Bartek trzymał swoje najważniejsze rzeczy – dokumenty, notatki, a także plany na przyszłość – znaleźliśmy list. Z początku myśleliśmy, że to tylko jego przemyślenia, może jakieś młodzieńcze rozważania o życiu. Ale kiedy zaczęliśmy czytać, zrozumieliśmy, że to coś więcej. List ten zawierał jego wolę na wypadek, gdyby coś mu się stało. Zawsze był odpowiedzialnym młodym człowiekiem, chociaż nie sądziliśmy, że aż tak bardzo.
W liście Bartek napisał, że jeśli kiedykolwiek miałoby dojść do tragedii, chce, aby jego organy zostały przekazane tym, którzy ich potrzebują. To było jego ostatnie życzenie. Wiedział, że życie może być kruche, i chciał, aby nawet po śmierci mógł zrobić coś dobrego dla innych.
Trudna decyzja
Z początku nie mogliśmy się z tym pogodzić. Myśl o oddaniu jego ciała, o podjęciu decyzji w obliczu tak ogromnej straty, była dla nas nie do zniesienia. Wszyscy mówili, że mamy prawo się nie zgadzać, że to za dużo, by od nas wymagać. Ale z drugiej strony wiedzieliśmy, że to była jego decyzja, jego wola. Gdyby Bartek mógł coś powiedzieć, pewnie prosiłby nas, abyśmy to zrobili.
Wiedzieliśmy, że on by tego chciał. To był jego sposób na pozostawienie czegoś po sobie, nawet w tak tragicznych okolicznościach.
Dar życia
Po wielu rozmowach, długich nocach bez snu, zdecydowaliśmy się spełnić jego ostatnią wolę. To była najtrudniejsza decyzja w naszym życiu, ale wiedzieliśmy, że Bartek chciałby, abyśmy to zrobili. Dzięki niemu, kilka osób dostało nowe szanse na życie. Jego serce bije teraz w ciele kogoś innego, jego nerki uratowały dwie osoby, a jego tkanki przyniosły ulgę kolejnym pacjentom.
Czujemy, że w tym tragicznym momencie naszego życia, Bartek pomógł innym żyć dalej. W jakiś sposób to pozwoliło nam przetrwać, dało nadzieję, że nawet w obliczu tak wielkiej straty można znaleźć odrobinę sensu.
Jak wy byście postąpili?
Czy mielibyście siłę spełnić ostatnią wolę bliskiej osoby w obliczu tak wielkiej straty? Jakie emocje byście wtedy przeżywali? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku, co o tym myślicie!